Pracownik z jednym z najdłuższych staży w Grupie TENSE, który żadnego zadania się nie boi. Doskonale radzi sobie zarówno z naprawieniem klamki, jak i zarządzaniem siecią. Zapraszamy na kolejną rozmowę z cyklu #tensepuls. Przed Wami Piotr Malesza, Helpdesk Specialist.
W tym roku „stuknie” Ci sześć lat pracy w Grupie TENSE. Wiele od tego czasu się zmieniło, ale jedno wciąż jest pewne. Jak coś się zepsuje to do Maleszy.
Z jednej strony wiem, że jest to dla wszystkich wygodne, bo zawsze można do mnie napisać, ale przy takim rozroście firmy niemożliwe jest robienie czegoś na szybko, od ręki. Tym bardziej że wiele tematów wymaga zamówienia nowego sprzętu, znalezienia przemyślanego rozwiązania rozpisania procesu. Dlatego wprowadziliśmy aplikację do zgłaszania problemów ze sprzętem i programami. Dzięki niej sprawniej zarządzamy ticketami.
No właśnie. To może zacznijmy od początku. Pracujesz w Dziale Helpdesk. Do Twoich zadań należy między innymi przygotowanie sprzętu dla nowych pracowników, pomoc obsłudze firmowych aplikacji czy zarządzanie siecią między biurami przy Wolsztyńskiej w Poznaniu. A jaka była najdziwniejsza sprawa, z jaką się do Ciebie zwrócili pracownicy?
Zgłoszenie typu: „Ej, urwała nam się klamka w drzwiach. Przyjdźcie i naprawcie…”. Przy każdym takim zgłoszeniu staram się informować, że: „Halo, my jesteśmy z działu IT, zajmujemy się sprzętem i systemami, ale klamkami nie za bardzo”.
I co, nie pomogliście?
Nie, no zrobiliśmy to z zaznaczeniem, że nie są to nasze obowiązki, ale podejdziemy i naprawimy, bo Was lubimy.
No to wiemy już, jakie było najbardziej absurdalne z Twoich zadań. A jakie były najtrudniejsze?
Najtrudniejsze są wdrożenia. Zarówno jeśli chodzi o serwer, jak i o sieć, którą mamy zorganizowaną na trzy budynki, którą są w jednej sieci lokalnej. I ma to jakoś działać. Trzeba tym zarządzać, pogodzić potrzeby każdego działu, który z tych rozwiązań korzysta. Nie mogę narzekać na brak pracy, a dodatkowo firma bardzo dynamicznie się rozrasta. Kiedy zaczynałem, było nas może 20 osób. Teraz jest ponad 150.
Opowiedz trochę o swoich początkach w TENSE.
Po ukończeniu Technikum Informatycznego przyjechałem do Poznania studiować zaocznie Automatykę i Robotykę. Trzeba było szybko znaleźć sobie jakieś zajęcie. A że żadnej pracy się nie boję, zatrudniłem się w magazynie na nocki, żeby w dzień mieć dużo czasu na rozmowy kwalifikacyjne. Pewnego dnia więc przyszedłem na Wolsztyńską – na rozmowę w TENSE. Staję przez „siódemką”. Przedwojenna kamienica, intrygujący klimat. Otwiera mi Karolina Szewczuk i prowadzi do piwnicy. Będzie ciekawie, myślę. Iść czy nie iść? Ale podążam za nią tym długim korytarzem. Po prawej mijam pokój. Zaglądam – ciemno. Okna pozasłaniane, chłopaki w kapturach, coś jest chyba nie tak. No, ale siadam w mniejszej salce, przychodzą Eliza Woźniacka i Marcin Szukała, rozpoczynamy rozmowę. Pomimo moich początkowych obaw wszystko przebiega w miłej i przyjaznej atmosferze. Po wszystkim Marcin przyprowadził mnie do chłopaków w kapturach, przywitałem się. Siedział tam Marek Prywer, Dymex, Jakub Malczewski – pracujemy razem do dzisiaj.
Od tamtego czasu miałeś chwile zwątpienia, chciałeś zmienić branżę?
Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Jasne, zdarzają się gorsze momenty, ale nigdy nie przytłoczyły mnie na tyle, żeby zrezygnować – czy to z pracy, czy ogólnie z branży. Jak mam zły humor, lubię po… uderzać młotkiem, pojeździć motocyklem albo autem w terenie.
Kiedy zrodziła się ta pasja do jednośladów?
Zacząłem od Simsonka S51, rocznik ’86. Jak to zwykle bywa z takimi maszynami, zaraz po ich zakupie musisz zacząć je naprawiać. Szybko zacząłem w nim „grzebać” i tak zrodziła się we mnie pasja do motocykli i mechaniki. Zdarzyło mi się nim robić długie trasy, nawet po kilkaset kilometrów.
Wtedy w posiadaniu Simsonka najlepsza była wolność. Czasy gimnazjum, wakacje. A ty nie musisz nikogo się prosić, wsiadasz na motor i jedziesz nad jeziorko.
Zdarzyło mi się nim jeździć nawet przy minus dwudziestu. Dorabiałem mu kanały płuczące w cylindrze. Potem trzeba było dotrzeć silnik, ale przy tym uważać, żeby się nie przegrzał. I wpadłem na genialny pomysł. Skoro jest zimno, czytaj minus dwadzieścia, to doskonały czas, żeby docierać, bo mi się przecież nie przegrzeje. Problem był taki, że… motocykl nie chciał odpalić. W końcu ruszyłem i przejechałem nim 7 kilometrów. Miałem tak skostniałe stopy i ręce, że w drodze do domu musiałem jeszcze wskoczyć do kumpla na kubek gorącej herbaty. Ale dotarł się dobrze.
Teraz jeździsz już czymś innym.
Tak, Simsonka sprzedałem chłopakowi z pobliskiej miejscowości i zacząłem rozglądać się za czymś innym. Wybór padł na Kawasaki VN 800, wersja Custom. Uruchomiłem w tym celu tak zwaną cichą skarbonkę, do której wrzucałem tylko banknoty. Zawsze chciałem mieć podobny motor, podobały mi się takie „chopperki”. Długie lagi z przodu, cienkie przednie koło. Trochę go już przerobiłem po swojemu.
Masz dar do majsterkowania.
Za dzieciaka zawsze się kombinowało. Z trzech rowerów robiło jeden, z dłuższą kierownicą. Przerabiało BMX do skakania w lesie. Wychowałem się na wsi, więc pole do popisu miałem duże, a i kumple się znaleźli do zabawy.
Teraz chciałbym zbudować inteligentny dom pasywny. Najeżony elektroniką, automatycznymi rozwiązaniami.
Myślisz, że nasza branża też zmierza do automatyzacji?
Nie da się zastąpić ludzi robotami. Ale automatyzacją można ułatwić im pracę. W Grupie TENSE jesteśmy na dobrej drodze, żeby to osiągnąć.