Zza oceanu kolejny już raz docierają do nas nowinki dotyczące potentata z Doliny Krzemowej. Tym razem zasygnalizowano, że czynniki, które dotychczas – według oficjalnych komunikatów – Google używało w celach jedynie stricte statystycznych, całkiem niebawem mogą zyskać na znaczeniu. Mamy tutaj na myśli statystyki użytkownika w odniesieniu do danej witryny, czyli dane takie jak: liczba odwiedzin i powroty na stronę, czas przebywania, liczba kliknięć i elementy, w które klikano. Podczas eventu Google Think Auto w Kanadzie, szef tamtejszego działu sztucznej inteligencji (Google Brain) poinformował, że dane te używane są do określania rankingu. W dalszej wypowiedzi jednak dodał, że Google chce jak najlepiej wyszkolić swoje modele sztucznej inteligencji i dane te mają im w tym pomóc.
Nie jest zatem jasne, czy Nick Frost – bo tak nazywa się szef kanadyjskiego oddziału Google Brain – mówił w kontekście aktualnego wpływu na wyniki wyszukiwania czy może jednak cały czas miał na myśli rozwój i naukę modeli, które szkolą. Oficjalnie Google cały czas powtarza, że chodzi wyłącznie o rozwijanie inteligencji swoich modeli, a nie o ranking. To wszystko dlatego, że według nich czynniki takie jak kliknięcia są zbyt łatwe do spreparowania i tym samym nieuczciwi webmasterzy mogliby w prosty sposób manipulować wynikami wyszukiwania.
A jak jest naprawdę? Zapewne wie tylko Google.