Czytając tego newsa, z pewnością większość z Was zdaje sobie sprawę, że od 9 lipca 2018 roku czas ładowania strony internetowej jest oficjalnym czynnikiem rankingowym – zarówno dla mobilnych, jak i desktopowych wersji stron.
Przypominam: ze strony Google padły zapewnienia, że aktualizacja algorytmu dotknie tylko te witryny, które są najmniej wydajne i najwolniej działają. I tak też się stało, ponieważ bezpośrednio po wdrożeniu Speed Update nie zauważono szczególnych wahań pozycji. Nie pojawiły się również rozgorzałe dyskusji na branżowych forach czy facebookowych grupach, jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach. Można więc stwierdzić, że aktualizacja przebiegła tak naprawdę bez większego echa.
Informacja dotycząca kolejnego czynnika rankingowego została upubliczniona z półrocznym wyprzedzeniem czasowym. To umożliwiło właścicielom stron dokładne zapoznanie się z tematem i zadbanie o to, żeby strona ładowała się względnie szybko. Mimo to, nie zabrakło strachu przed spadkami pozycji.
Ocena własnej strony pod względem szybkości nie należała do najprostszych. Google nie podało do informacji publicznej konkretnych wartości granicznych. Myślę, że było to celowe działanie, a wszystko po to, aby webmasterzy „śrubowali” jak najwyższe wyniki lub zaczęli korzystać z AMP. Moim zdaniem Googlersi osiągnęli zamierzony efekt ☺.
Okazuje się, że prawie po 4 miesiącach od wdrożenia Speed Update, w Google Search Console zaczęły pojawiać się pierwsze powiadomienia dla najwolniej ładujących się stron. W takim komunikacie czeka na nas informacja, że wydajność strony jest poniżej średniej czy poszczególne podstrony potrzebują dłuższej chwili zanim będzie można wejść z nimi w interakcję. Google informuje również, że może to mieć negatywny wpływ na aspekt biznesowy, a to z uwagi na niezadowolenie (zniecierpliwienie) użytkowników.
W drugiej części komunikatu czytamy zaś, że prędkość jest czynnikiem rankingowym tak samo dla witryn mobilnych, jak i desktopowych. Kolejnym podanym elementem jest procent stron w serwisie, które mają problem z wydajnością na poszczególnych etapach wczytywania zawartości. Finalnie w sugestiach rozwiązania problemu, Google sugeruje przeprowadzenie audytu witryny wykorzystując do tego celu narzędzie Lighthouse.
Osobiście nie spotkałem się jeszcze z tym komunikatem w naszym rodzimym języku, dlatego poniżej umieszczam screen treści w języku angielskim.
Źródło: https://ohgm.co.uk/misusing-the-chrome-user-experience-report/
Jeśli jednak ktoś z Was widział już ten komunikat w polskiej wersji Search Console – będę wdzięczny za przykład☺.
Pomijając sam ranking i wytyczne publikowane przez Google. W dobie wszechobecnej konkurencji użytkownicy są naprawdę wymagający i z tego powodu warto jest zadbać o optymalizację czasu ładowania się strony. Prawda jest taka, że jeśli tylko coś na danej stronie „nie zagra” użytkownik bez chwili zawahania szybko „obraca się na pięcie”, opuszcza stronę i wybiera lepszą propozycję – czyli tę witrynę, która wczyta się szybciej. Potwierdzają to z resztą badania, które mówią między innymi o tym, że jeśli ładowanie strony trwa powyżej 3 sekund to 53% użytkowników rezygnuje z dalszej interakcji, a każda jedna dodatkowa sekunda ładowania strony stanowi utratę 10% użytkowników. Że tak powiem: „czas to pieniądz”.